Dalej
rysuję twarz tego mężczyzny. Przyszła też kolej na dłonie. To
trudne… Znalazłam taki tutorial:
http://losgrafikos.pl/jak-rysowac-dlonie/
. Podoba mi się. I próbuję.
Ćwiczę dłonie na
przemian z portretem. Tu narysowałam go ołówkiem HB, potem miękkim
poprawię? Czy pogorszę?
To
jest to „potem”.
Tutaj
czas się snuje. Nazywam to „dni świstaka”, bo często w tej
pracy- opieka nad osobami starszymi- każdy dzień jest do siebie
podobny. O tej samej godzinie pobudka, śniadanie, te same czynności
codziennie. Dobrze, że jest piękna pogoda- jak na październik to
rewelacyjna. Na przerwie codziennie wychodzę, trochę się
„zresetować”, potem jeszcze raz z panią na wózku. Ale to
lubię, bo czas szybciej wtedy płynie. Chyba, że wybierze kierunek
pod górkę (malutka miejscowość przy Jurze Szwabskiej,
pagórkowata) i trochę ten jej pojazd trzeba popchać. Ale
przeważnie takimi łagodniejszymi drogami chodzimy. Dużo tu ludzi
spaceruje- to mi się podoba. Po drodze czasem z kimś porozmawia (na
wózku jest dopiero od paru miesięcy po urazie, to główny temat pogaduszek),
pogłaszcze któregoś kota- jeśli raczy podejść. Bo potrafi
rozłożyć się na środku ciepłego asfaltu i dobrze mu tam.Kot oczywiście, nie moja podopieczna...
Ta
praca jest ok., jeśli się trafi na ludzi, którzy są w porządku.
Ja tak trafiam. Ale ta powtarzalność, długi czas spędzany z
daleka od rodziny- to właśnie jest trudne. Dlatego na wyjazdy biorę ze sobą
coś, co mnie zainteresuje, zajmie czas, który muszę spędzać w domu ze
starszą osobą, ale niekoniecznie przy niej. To są naprawdę długie
godziny, potrafią się wlec. I nauka rysowania pomaga mi je spędzić
przyjemnie.
Dużo tych dłoni tu nie ma, ale zaczęłam uczyć się je rysować.