czwartek, 11 października 2018

JAK BLOG MA POMÓC W NAUCE RYSUNKU

POMYSŁ NA BLOGA I PIERWSZE RYSUNKI


Jak zaczynałam rysować nic nie planowałam. Ale wiem, że lepiej działam, jak mam jakiś zewnętrzny nacisk- choćby delikatny. Jakieś ramy czasowe, albo plan, o którym ktoś wie. Czytywałam różne blogi, ale do głowy mi wcześniej nie przyszło, że sama takiego założę. Pomyślałam, że chcę mieć rodzaj pamiętnika moich działań- z jednej strony, z drugiej ten nacisk- bo skoro już coś takiego założyłam, to trzeba od czasu do czasu jakieś posty wstawiać. Chodziłam z tą myślą prawie trzy tygodnie. W międzyczasie, żeby nic nie umykało pisałam w komputerze. Wpisy na blogu zaczynają się od 11 października, ale początek rysowania i mojej pisaniny to chyba 18-19 wrzesień. Przez kilka kolejnych dni będę te kawałki wklejać codziennie, a potem tak, jak będą powstawać.

Wieczorem, po zakończeniu mojej pracy odpalam komputer i znów czytam blogi, poradniki. I mnie przystopowało... Na jednym różne wyliczenia i stwierdzenie, że aby nauczyć się rysować, to trzeba to robić po 5-6 godzin dziennie- przez co najmniej rok chyba. Gdzie indziej widzę, że inaczej ołówek trzymają, niekoniecznie jak na tym pierwszym kursie. Po chwili dociera do mnie, że to kurs dla osób chcących zdawać na architekturę- czyli potrzebna jest prosta kreska i sztalugi- tego nie muszę.

Później na blogu znajduję plan działań na 14 dni. Pierwszego rysowanie linii i waloru. Gdzie ten walor??? Tu znalazłam; https://www.spryciarze.pl/zobacz/jak-nauczyc-sie-rysowac-1-podstawy Podzieliłam kwadrat na cztery i zamalowywałam od najciemniejszego, do najjaśniejszego. Ok., jakoś wychodzi. Ale potem trzeba zrobić tych kwadratów osiem. I tu już trudniej. Uff, udało się. W końcu.





 

Jestem zdziwiona, że rysowanie tych dziesiątków linii- wzdłuż, wszerz, na skos, cieniowanie kwadratów sprawia mi przyjemność. Właściwie odrobinę tej przyjemności czuję, ale jednak. No i niestety, terminy przewidziane w blogach mnie nie dotyczą. Bo: po pierwsze- nie muszę, po drugie- nie wychodzi. Ale czemu „niestety”???? Robię tylko to, co chcę i jak chcę!

Okazuje się, że w ciągu pierwszych kilku dni zużyłam kartki przywiezione z domu. Ze szkicownika tylko jedną, na linie, bo przeczytałam, że lepiej na dużej kartce. Ale skoro nie mam zamiaru trzymać ołówka tak, jak napisali w tym kursie, to i kartki też użyję mniejszej- A4. Tyle, że już ich nie mam. Trzeba iść na zakupy.

Kupiłam ryzę papieru do drukarki. I rysuję. Na tym pierwszym kursie (do egzaminów na architekturę) któryś kolejny punkt to ćwiczenie perspektywy. Pisze jeden dzień… Jednozbiegowa to jeszcze. Ale dwuzbiegowa- ćwiczę codziennie i chyba po tygodniu łapię z grubsza. Cały czas rysuję proste formy- coś jakby półki. I tak mam trudności, ale dzielnie ćwiczę. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

PASTELE OLEJNE PENTEL KONTRA STAEDTLER

Nie mogłam się oprzeć, i jak w bardzo dobrze zaopatrzonym sklepie papierniczym (miejscowość liczy sobie zaledwie 7000 mieszkańców) zobacz...