PIERWSZE KROKI W RYSOWANIU
Dawno,
dawno temu trochę rysowałam. Tak naprawdę troszeczkę. Podobało
mi się to, ale jedyne, co jako tako mi wychodziło to twarze. Nie
powiem, żebym dużo ich narysowała i namalowała (ołówek, pastele
suche i oleje). Żeby była jasność- w każdej z technik było
tylko trochę „dzieł”, a olejami, o ile dobrze pamiętam
namalowałam trzy obrazy. Jakby dobrze poszukać, to na strychu można
je gdzieś znaleźć. To znaczy odkopać. Może kiedyś, jak uda mi
się strych sprzątnąć...
Niby był we mnie brak wiary w siebie, ale po maturze, z tym żałosnym
„portfolio” pojechałam do Ciechanowca na egzamin do Studium
Scenografii (jakoś tak się nazywało). Pani profesor oglądająca
moje wypociny na konsultacjach przed egzaminem powiedziała, że coś
w tym jest, ale muszę dużo ćwiczyć kreskę, rysować cokolwiek,
często, gdzie się da. Kompletnie nie rozumiałam o czym mówi. Tzn.
zrozumiałam, że trzeba dużo ćwiczyć, ale reszty już nie. Jaka
kreska???
Żeby
skończyć temat tamtej szkoły- pierwszy etap, rysunek przeszłam.
Przed egzaminem teoretycznym doszłam do wniosku, że to chyba nie
dla mnie, zabrałam papiery, wsiadłam w pociąg do domu, ale nie
dojechałam. Wysiadłam gdzieś po drodze rano, znalazłam pracę na
poczcie i mieszkanie, wieczorem znów w pociąg do domu, żeby
pozałatwiać wszystkie papiery. Pracowałam tam pół roku, po czym
znów zdawałam do tej samej szkoły. Nie zdałam pierwszego etapu-
czyli rysunku.
I
przestałam rysować.
Teraz
zbliżam się do pięćdziesiątki. Różnie się w życiu działo.
Obecnie pracuję jako opiekunka osób starszych w Niemczech. Trafiam
w takie miejsca, gdzie jest sporo czasu wolnego. Wolnego od jakiegoś
działania, ale nie mogę wyjść z domu (poza przerwą). Jestem z
osobą starszą, której samej zostawić nie mogę, ale nie
potrzebuje mnie ona w każdej chwili. Zrobię co jest do zrobienia. I
potem co? Ile można siedzieć przy komputerze, czytać? No, dużo,
ale to i tak w nadmiarze nudzi. Postanowiłam zacząć rysować!
Dawno
o tym myślałam- w końcu zaczęłam działać. Wzięłam ze sobą
szkicownik formatu B4 (dostałam w prezencie od przyjaciółki, jak
powiedziałam, co zamierzam), kilka ołówków- Faber-Castel B i 4B,
STAEDTLER 6B, BIC HB I Schwann 9H. Dlaczego takie? Bo takie miałam,
oprócz tego 6B, ten kupiłam. Wzięłam gumkę, temperówki
zapomniałam (musiałam tutaj kupić) i trochę kartek od drukarki.
Dojechałam
do miejsca pracy w Niemczech w połowie września 2018 roku. Pierwsze
dni zostawiłam sobie na aklimatyzację i poznanie terenu. W końcu wyciągnęłam szkicownik i ołówki.
Wpisałam
w Google- rysowanie.... Trochę tego jest. Jakoś mi przypadł do
gustu ten kurs https://kresl.pl/kurs-rysunku-online-kro-002/
. Postanowiłam zacząć od początku. Tutaj prowadzący zwraca
uwagę na trzymanie ołówka. No to dalej, myślę sobie, złych
nawyków nie mam, zacznijmy nabierać dobrych. W powietrzu,
nadgarstek sztywny, itd. Zaczęłam od kresek. Potem martwa natura,
perspektywa. Rysuję, a jakże, wychodzi jak u kilkulatka. Tak to wygląda:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz